Xorte.pl

10 lat temu zadebiutował Xiaomi Mi 1. Chińska firma chce podziękować nabywcom swojego pierwszego smartfonu, zwracając im cenę zakupu tego urządzenia, czyli 1999 juanów.16 sierpnia 2011 roku założona rok wcześniej firma Xiaomi zaprezentowała światu swój pierwszy smartfon, Mi 1. Urządzenie to, kosztujące wtedy 1999 juanów, sprzedało się w liczbie 184,6 tys. sztuk i przyniosło przychód w wysokości 370 mln juanów. Tak wyglądał początek producenta, który w ostatnim czasie zdołał wygrać z całą konkurencją, stając się w czerwcu tego roku największym dostawcą smartfonów na światowe rynki. Zobacz: Counterpoint: Xiaomi królem globalnego rynku smartfonów w czerwcu 2021 Zobacz: Xiaomi, Samsung i Realme to TOP3 polskiego rynku smartfonów w 2Q2021 Xiaomi jest wdzięczne wszystkim osobom, których pieniądze zapoczątkowały owocną walkę na rynku smartfonów. Firma przygotowała dla nich specjalny, urodzinowy prezent. Każdy użytkownik smartfonu Mi 1 może otrzymać zwrot 1999 juanów (1207 zł) w formie vouchera na zakup nowego urządzenia z oferty Xiaomi. Można za to kupić całkiem przyzwoity smartfon lub tablet, albo zupełnie inny sprzęt. A dokładając nieco juanów, można mieć taniej nawet któregoś z flagowców z serii Mi 11. Zobacz: Debiutuje Motorola Moto G60s z pojemną baterią i bardzo szybkim ładowaniem Zobacz: Samsung rusza z przedsprzedażą urządzeń Galaxy Z Fold3 i Z Flip3, Galaxy Watch4 i Galaxy Buds2

Poseł holenderskiej partii D66 Sidney Smeets zapowiedział, że zrezygnuje z mandatu. O swej decyzji poinformował po tym, jak w sieci pojawiły się...

Przez ostatnie kilkanaście dni szef ludowców był wolontariuszem na izbie przyjęć w jednym z krakowskich szpitali. Dziś - po raz pierwszy od dawna -...

Jak długo będzie działał Twój nowy telewizor? Czy będzie można go naprawić, jeśli się zepsuje? Cóż raczej nie podziała długo i na pewno nie naprawisz go bez pomocy. Parlament Europejski chce to zmienić.Parlament Europejski przyjął prawo, które znacząco zmieni nasze życie. Koniec ze sprzętem zaklejonym na śmierć, koniec z wymyślnymi narzędziami do otwierania obudów i jednorazowymi częściami zalanymi plastikiem. Nowe prawo będzie wymagało, by producenci telewizorów, suszarek do włosów, pralek, lodówek i podobnych urządzeń dali nam możliwość naprawiania ich przez 10 lat od zakupu. Co więcej, będzie można naprawić je samodzielnie z użyciem konwencjonalnych narzędzi, jeśli ktoś będzie dostatecznie odważny. Mam nadzieję, że przy okazji Unia Europejska zadba i o to, by urządzenia nie były skręcane jednorazowymi śrubkami, bo z tym problemem też często się borykam. Niemniej to bardzo dobra wiadomość dla każdego, kto ma w domu śrubokręty i lutownicę. Parlament Europejski nie definiuje, jakie to mają być narzędzia, ale przypuszczam, że chodzi o rzeczy łatwo dostępne, choćby w marketach budowlanych. Spokojnie, instrukcje serwisowe też dostaniemy. Producenci zostaną zobowiązani do ich udostępniania nie tylko serwisom. Pewnie nie będzie jak za czasów świetności Unitry, gdy do wzmacniacza był dostępny jego schemat, ale na pewno nie zaszkodzi instrukcja naprawy popularnych usterek. Oczywiście często zamienne również będą dostępne, ale z pewnymi ograniczeniami. Producenci będą mogli zdecydować o komponentach, których lepiej nie naprawiać samodzielnie. Nie wiem jak Ty, ale ja bym nie zabierała się za demontaż instalacji chłodniczej lodówki i myślę, że to w pełni uzasadniona obawa. Zobacz: Prawo do naprawy: unijna dyrektywa zacznie obowiązywać już za kilka miesięcy Zobacz: Raport Fixit: Polacy dobrze oceniają sprawność serwisów naprawiających elektronikę użytkową Transformacja będzie trudna. Projektanci urządzeń będą musieli zmienić podejście i tak rozmieszczać elementy, by te częściej ulegające uszkodzeniu były łatwiej dostępne. Będą musieli też częściej sięgać po łatwo dostępne elementy algo używać tych samych elementów w róćnych sprzętach. Produkcja części zamiennych dla jednego tylko modelu suszarki nie ma najmniejszego sensu finansowego. Cel jest oczywiście jasny mniej elektrośmieci. Na każdego obywatela UE przypada 16 kg elektrośmieci rocznie i w większości jest to właśnie zepsuty sprzęt RTV i AGD. Jeszcze upłynie kilka lat zanim odczujemy skutki tych zmian na własnej skórze.

Był duży hype, pojawiło się jeszcze większe rozczarowanie. Dotyczy ono oczywiście graczy konsolowych. Microsoft dołączył do Sony i zapowiada, że każdy niezadowolony posiadacz Cyberpunka 2077 na Xbox będzie mógł zażądać zwrotu pieniędzy.Jakby ta cała afera się nie skończyła, CD Projekt RED mocno stracił na reputacji. Wydanie Cyberpunk 2077 na konsole poprzedniej generacji okazało się kolosalną porażką, więc zadeklarował zwrot pieniędzy niezadowolonym, następnie Sony uznało produkcję za "niegrywalną" i wyrzuciło ją z PlayStation Store, a dzisiaj Microsoft deklaruje, że poluzuje swoją politykę zwrotów specjalnie dla rozczarowanych. Na Twitterze pojawiło się oficjalne oświadczenia w tej sprawie, w którym czytamy: "W czasie, gdy CD Projekt RED pracuje mocno nad poprawą swojego tytułu, zdajemy sobie sprawę, że niektórzy użytkownicy konsol są z niego mocno niezadowoleni. Dlatego gwarantujemy każdemu, kto zakupił Cyberpunk 2077, zwrot pieniędzy wydanych na grę". Zwrotu można dokonać na tej stronie. Jednak należy przy tym zaznaczyć, że gra pozostaje w Xbox Store - tutaj Microsoft nie idzie w ślady Sony. A samo CD projekt RED ma nie tylko zmartwienie związane z utratą braku zaufania części graczy, ale i stricte finansowe. Jego akcje na giełdzie poleciały mocno w dół  - w chwili obecnej jedna akcja jest warta 217 złotych, podczas gdy w okresie największego zainteresowania grą - 4 grudnia - jej cena wynosiła 443 złote. Czy kurs znowu pójdzie w górę? Źródło: Bankier.pl Zobacz: Sony usuwa grę Cyberpunk 2077 z PlayStation Store Zobacz: Cyberpunk 2077: milion graczy równocześnie na Steamie - to rekord