Aktualności
»Media
»Internet
»Komputery
»Kultura
»Gospodarka
»Polityka
»Kraj, Świat
»Telekomunikacja
»Nauka
»Dodaj kanał RSS
Najpopularniejsze tagi:
spolszczenie
wsi
chce
nowy
polska
nowe
polsce
akcji
raport
tvn
usa
premier
roku
euro
polski
mln
nowa
internet
sprawie
abp
Znajdź wiadomości na wybrany temat:
Tag: air
2021-10-18 16:40:36| Telepolis.pl
Firma Oppo przygotowała specjalną promocję dla osób, które poszukują bezprzewodowych słuchawek TWS. Producent proponuje w obniżonych cenach tegoroczne nowości Enco Air oraz Enco Buds, a także najnowsze słuchawki Enco X i Enco Free2 w specjalnej ofercie.W październikowej oferty promocyjnej Oppo, słuchawki bezprzewodowe Enco X można kupić za 699 zł, Enco Free2 za 499 zł, a Enco Air za 299 zł ceny tych trzech modeli zostały obniżone o 100 złotych. Z kolei słuchawki Enco Buds są dostępnie za 149 zł, czyli w cenie obniżonej o 50 zł. Powyższe oferty obowiązują do 14 listopada 2021 roku w sklepach internetowych, w partnerskich sieciach Oppo oraz w wybranych stacjonarnych punktach sprzedaży.
Zobacz: LG UltraGear GP9 to gamingowy głośnik, dla którego wyrzucisz swoje słuchawki
Oppo Enco X
Oppo Enco X zostały stworzone we współpracy z duńską firmą Dynaudio. Słuchawki wykorzystują system dynamicznego wzmocnienia DEEB 3.0. Dodatkowo urządzenie obsługuje kodek LHDC, zapewniając najwyższą jakość dźwięku. Słuchawki umożliwiają odtwarzanie muzyki nawet przez 25 godzin (z użyciem etui ładującego), a płynne połączenie do 10 m zapewnia technologia Bluetooth 5.2.
Enco X wyposażono w aktywny układ redukcji szumów, który pozwala wybrać jeden z czterech trybów tłumienia hałasu z otoczenia. Ponadto, dzięki zaawansowanym sterownikom słuchawki mają gwarantować płynne łączenie tonów średnich, wysokich i niskich.
Słuchawki bezprzewodowe Enco X w ofercie promocyjnej są dostępne w cenie 699 zł, czyli o 100 złotych taniej w stosunku do poprzedniej ceny.
Oppo Enco Free2
Ten model również powstał we współpracy z Dynaudio. Producent zastosował tu hybrydowy system redukcji szumów (ANC) i obiecuje, że głos użytkownika i dźwięki w słuchawkach będą wyraźne nawet w hałaśliwym otoczeniu. Trzy mikrofony eliminujące hałasy otoczenia w połączeniu z technologią pozwalającą na automatyczne dostosowywanie ustawień do słuchu użytkownika redukują szumy nawet do 42 dB.
Słuchawki sterowane są dotykowo. Wytrzymałość baterii producent określa na 6 godzin, a przy korzystaniu z etui ładującego nawet do 30 godzin. Personalizacji odtwarzanego dźwięku można dokonać w aplikacji Hey Melody.
Słuchawki bezprzewodowe Enco Free2 w ofercie promocyjnej są dostępne w cenie 499 zł przecenione o 100 złotych.
Oppo Enco Air
Enco Air wyposażone są w 12-milimetrowy przetwornik, który według producenta zapewni solidne basy, gładkie wysokie tony, a także bogate tony średnich. Pozytywny wpływ na jakość przesyłu dźwięku ma kodek AAC HD, dodatkowo uwypuklający dźwiękowe detale. Jakość rozmów głosowych zwiększa układ dwóch mikrofonów i technologii rozpoznawania głosu. Oppo zapewnia, że dzięki temu rozwiązaniu użytkownik ma wrażenie, jakby rozmówca znajdował się tuż obok. Do tego słuchawki obsługują technologię Bluetooth 5.2. Słuchawki Enco Air mogą pochwalić się certyfikatem TÜV Rheinland.
Słuchawki umożliwiają odtwarzanie muzyki bez przerwy do 4 godzin lub na prowadzenie rozmów przez 2,5 godziny. Natomiast dzięki etui ładującemu można odtwarzać ulubione utwory nawet przez 24 godziny. Komfort użytkowania dodatkowo pogłębia sterowanie dotykowe.
Słuchawki bezprzewodowe Enco Air w ofercie promocyjnej są dostępne w cenie 299 zł o 100 złotych taniej niż dotychczas.
Oppo Enco Buds
Oppo Enco Buds zapewniają 6 godzin pracy bez przerwy, a nawet przez 24 godziny z etui ładującym. Stabilność dźwięku ma gwarantować obuuszna transmisja Bluetooth, eliminująca opóźnienia charakterystyczne dla standardowego połączenia Bluetooth. Słuchawki zostały zaprojektowane m.in. z myślą o graczach. Wyposażono je w tryb super niskich opóźnień 80 ms, co pogłębia immersję w trakcie rozgrywki. Dodatkowo słuchawki zapewniają szeroki zakres dźwięku (tony wysokie i głębokie basy) dzięki dynamicznym przetwornikom 8 mm zaprojektowanym do przesyłania najnowszego kodowania audio AAC.
Enco Buds obsługują redukcję szumów i sterowanie dotykowe. Urządzenie umożliwia konfigurację spersonalizowanych gestów sterowania dotykowego. Co więcej, słuchawki mają klasę wodoszczelności IP54 (odporność na kurz i wodę).
Słuchawki bezprzewodowe Enco Buds w ofercie promocyjnej są dostępne w cenie 149 zł. Cena słuchawek została obniżona o 50 zł w stosunku do oryginalnej ceny.
Zobacz: Promocja Samsung: kup słuchawki Galaxy Buds2 i zgarnij dwa prezenty
Zobacz: Sony WF-C500 i WH-XB910N - debiutują stylowe słuchawki Bluetooth
Tagi: air
ceny
oppo
obniża
2021-09-22 10:33:00| Wp.pl - gospodarka
Koncern Boeing wszczął wewnętrzne śledztwo po tym, jak w kadłubie samolotu, który ma zastąpić obecnego Air Force One, znaleziono buteleczki po...
Tagi: air
force
nowego
znaleziono
2021-09-09 17:23:46| Telepolis.pl
Zbliżający się sezon grzewczy to czas, w którym bardzo spada jakość powietrza. Z tego powodu warto zainwestować w oczyszczacz powietrza, który pozwoli nam swobodnie oddychać w domu czy biurze. Jednym z takich urządzeń jest Xiaomi Mi Air Purifier 3C, który charakteryzuje się całkiem przystępną ceną.Podsumowanie | Ocena końcowa: 8/10
Xiaomi Mi Air Purifier 3C to stosunkowo małe, a także tanie urządzenie, które zadba o jakość powietrza w naszym domu lub biurze. Dzięki potrójnemu filtrowi oczyszczacz zatrzymuje cząstki stałe o różnej wielkości, w tym pyły PM2,5, a także bakterie i wirusy. A kontrolę nad całością daje aplikacja mobilna na smartfon lub tablet. Czego tu brakuje? Jonizatora powietrza oraz możliwości ustawienia w harmonogramie, w jakim trybie oczyszczacz ma się włączyć.
Wady:
Brak jonizatora,
Harmonogram nie pozwala wybrać trybu pracy oczyszczacza.
Zalety:
Atrakcyjny wygląd, wysoka jakość wykonania,
Łatwa obsługa,
Bardzo łatwa wymiana filtrów,
Zdalne sterowanie za pomocą aplikacji mobilnej,
Automatyczny tryb pracy,
Skuteczność działania,
Na ogół cicha praca,
Niska cena.
Mi Air Purifier włącz i zapomnij
Aby rozpocząć korzystanie z oczyszczacza powietrza firmy Xiaomi, wystarczy wyjąć urządzenie z pudełka, podłączyć do zasilania i włączyć. Potem przełączamy oczyszczacz w tryb automatyczny i można o nim zapomnieć.
Xiaomi Mi Air Purifier 3C ma wymiary 520 x 240 x 240 mm i waży 4,6 kg. Urządzenie składa się z dwóch oddzielanych od siebie części. W dolnej znajdują się trzy filtry (wstępny, węglowy i HEPA), połączone w jeden łatwy do wymiany moduł. W górnej części mamy wentylator, czujnik jakości powietrza, wyświetlacz i dwa przyciski: jeden służy do włączenia oczyszczacza i przełączanie trybu jego pracy (automatyczny, nocny i ręczny), natomiast drugim zmienimy jasność wyświetlacza.
Wyświetlacz urządzenia pokazuje stężenie pyłów PM2,5 (w g/m3), aktualny tryb pracy oczyszczacza oraz połączenie Wi-Fi.
Aplikacja mobilna i zdalne sterowanie
Oczyszczacz powietrza firmy Xiaomi został wyposażony w łączność Wi-Fi, dzięki czemu można nim sterować zdalnie za pomocą aplikacji Xiaomi Home na smartfonie. Dodanie urządzenia do aplikacji nie powinno nikomu sprawić problemu, ponieważ jesteśmy prowadzeni krok po kroku przez cały proces.
Xiaomi Home pozwala podejrzeć stężenie pyłów zawieszonych PM2,5, a także sterować oczyszczaczem. Możemy włączyć lub wyłączyć urządzenie czy przełączyć tryb pracy. W trybie ręcznym ustawiamy zasięg działania oczyszczacza, w zakresie od 3 do 40 m2. Im większa wartość, tym głośniejsza praca maksimum zmierzone w odległości 60 cm od wentylatora wyniosło 59 dB. To sporo, ale w trybie automatycznym jest na ogół o wiele ciszej. Wszystko zależy od jakości powietrza, które oczyszczamy.
Aplikacja mobilna pozwala również zmienić jasność wyświetlacza oraz zaplanować włączanie lub wyłączanie urządzenia. Szkoda, że nie można przy tej okazji wybrać trybu pracy oczyszczacza. Xiaomi Home pokazuje również informacje o filtrze (między innymi szacunkowy czas życia w dniach), a także pozwala zaktualizować oprogramowanie urządzenia.
Skoro już o filtrze mowa, producent zaleca jego wymianę co 6-12 miesięcy.
Mi Air Purifier poprawia jakość powietrza
Xiaomi Mi Air Purifier 3C bardzo dobrze radzi sobie z usuwaniem zanieczyszczeń z powietrza. Jak podaje producent, skuteczność wynosi 100% w przypadku dużych cząstek, 99,97% w przypadku cząstek PM2,5 oraz 99,9% w przypadku bakterii i wirusów. Te dane ciężko zweryfikować, jednak podczas testów oczyszczacz radził sobie z pyłami PM2,5 całkiem skutecznie, osiągając wynik na poziomie nawet 1-2 g/m3. Nie zaczął się jednak jeszcze sezon grzewczy.
Poziom pyłów PM2,5 mierzyłem nie tylko czujnikiem wbudowanym w testowane urządzenie, ale również odłączanym czujnikiem od oczyszczacza Airdog X8. W obu przypadkach odczyty były identyczne, więc prawdopodobnie można im wierzyć.
Xiaomi podaje, że ten mały oczyszczacz powietrza jest w stanie oczyścić do 320 m3 powietrza na godzinę. Takie osiągi są możliwe na maksymalnych obrotach wentylatora. Zmierzony pobór mocy wynosi wtedy około 29 W.
Ile to kosztuje?
Xiaomi Mi Air Purifier 3C kosztuje 499 zł, co jest ceną bardzo atrakcyjną. Do tego co jakiś czas (6-12 miesięcy) trzeba doliczyć 159 zł za filtr.
Galeria zdjęć oczyszczacza powietrza
[GALERIA:7306]
Tagi: test
air
szybki
powietrza
2021-08-02 15:07:00| Wp.pl - gospodarka
Samolot linii Wizz Air lecący z Burgas do Warszawy został zawrócony kilka minut po starcie na lotnisko, z którego wystartował. Jak podała linia...
Tagi: air
problemy
techniczne
burgas
2021-06-14 09:43:00| Telepolis.pl
Geniusz tkwi w prostocie, a chip M1 jest jej książkowym przykładem. Nie zawsze rewolucyjny, ale nic dziwnego, że tak możesz sądzić.Mówiąc serio, macOS szczerze nie cierpię. Nie bo jest systemem, który konsekwentnie i na każdym kroku usiłuje mi udowodnić, że ma do czynienia z totalnym ignorantem. Bardziej dosadnie: tytułowym głuptaskiem. Z uporem nadgorliwego urzędnika domaga się ciągłego uwierzytelniania, stawiając przy tym na rozwiązania, których wygoda bardzo często jest ledwie iluzoryczna.
Nawet czynność tak prozaiczna, jak usuwanie aplikacji, na platformie Applea to przedsmak do umowy kredytowej. Nie żartuję. Niby wystarczy przesunąć ikonkę do kosza i gotowe, ale po takim procesie zazwyczaj pozostaje na dysku masywna góra śmieci, które trzeba później wysprzątać z użyciem dodatkowych narzędzi. Przy czym, bez względu na poziom uprawnień profilu, system wypluje monit o podanie hasła. Brakuje jeszcze tylko kodów 2FA i opasłej makulatury ze skanem dowodu.
Zatem, gdyby ktokolwiek jeszcze pół roku temu oznajmił mi, że będę zadowolony z Maca, to bym go po prostu wyśmiał. Z czego miałbym być zadowolony? zapytałbym ironicznie. Ze zgłoszenia akcesu do elitarnego grona kultystów, którzy będą pluli pod wiatr, byleby tylko stanąć w opozycji do reszty? Dobre sobie.
Producenci głównego nurtu jednakowoż też nie rozpieszczali. Co prawda sukces procesorów AMD Ryzen zagwarantował pewną dywersyfikację, a Intel swym Projektem Athena wywindował parametry techniczne, ale w sektorze laptopów o podwyższonej mobilności bez wątpienia brakowało świeżości; czegoś, co będzie można scharakteryzować w sposób bardziej wysublimowany od dalszego stopniowania znanych przymiotników.
Tak oto, mimo niechęci do macOS, pod koniec listopada ubiegłego roku stałem się posiadaczem MacBooka Air z nowym wówczas układem Apple M1. Dzisiaj, po ponad dwóch kwartałach z jabłkiem na klapie, mówię z czystym sumieniem: nie żałuję. Choć dziwactwa softwareowe wkurzają nie mniej niż na starcie, sam sprzęt rekompensuje to z nawiązką. I może nie jest najpotężniejszy w swej klasie, ale na pewno niesamowicie przemyślany.
Z czego się śmiać, a z czego nie
Przyznam, z jednej strony chce mi się śmiać do rozpuku, gdy widzę w sieci porównania niskoprądowego M1 do jakichś wypasionych Core i9, których autorzy szumnie ogłaszają zwycięstwo konstrukcji Applea. Z drugiej jednak ciężko się im dziwić, bo zagrywka inżynierów z Cupertino to wręcz arcydzieło sztuki tworzenia elektroniki konsumenckiej. Technicznie rzecz biorąc, w tle czai się banał, ale taki, na którego realizację pozwolić sobie może wyłącznie firma prowadzona przez Tima Cooka.
Uwaga, będzie trochę technogadki. A mianowicie, zamiast skupiać się na brutalnej sile przetwarzania, Apple zastosował bardzo sprytny myk. Zwiększył pamięci podręczne do poziomów dotąd niespotykanych. Podczas gdy taki Intel Core 11-tej generacji ma 80 KB L1 i 1.25 MB L2, w przypadku M1 wielkości te wynoszą odpowiednio 320 KB oraz 12 MB. Bez wchodzenia w dalsze detale, oznacza to, że lwią część zarówno rozkazów, jak i operandów chip mieści w cacheu, nie marnotrawiąc cykli na relatywnie powolne odniesienia do RAM-u. Mówiąc obrazowo, nie jest może szybszy, jednak jeździ po krótszym torze.
Raz jeszcze nie jest to nic, z czego inżynierowie nie zdawaliby sobie sprawy, ale niesie za sobą drastyczny wzrost kosztów produkcji, a co za tym idzie ceny końcowej. Niemniej o ile stanowi to przeszkodę nie do przejścia dla firm oferujących procesory jako półprodukt, które muszą jeszcze wygospodarować miejsce na swoją marżę, o tyle Apple i tak zarobi. Na całym komputerze. Tymczasem wycinając z łańcucha zewnętrznego dostawcę, zyskuje bufor finansowy pozwalający popuścić wodzę fantazji. No i wracamy do punktu wyjścia. Bądź co bądź, zamknijmy nawias, bo nie sama architektura jest tutaj najważniejsza.
Na drodze do opus magnum
Zdecydowanie ważniejsze jest to, jak decyzje projektowe przekładają się na realne użytkowanie sprzętu, a pod tym względem M1 to istny wymiatacz. Co z tego, że w wielokrotnie złożonych RUG-ach pokroju eksportu kobylastych prezentacji Power Point do formatu PDF konkurencyjny Intel Core i7-1185G7 rozjedzie go niczym walec, skoro dla zdecydowanej większości konsumentów szczytem ekstrawagancji jest kodowanie filmu ze smartfonu czy kamery sportowej.
Osobiście podręczny laptop zwykłem traktować w kategorii notatnika, względnie łóżkowego odtwarzacza multimediów, edytora grafiki 2D czy narzędzia księgowego. Nie usiłuję grać na nim w wymagające tytuły, a tym bardziej zmuszać do katorżniczej pracy przy montażu 4K czy kryptografii. Jak mniemam, większość myśli podobnie.
MacBook Air M1 tymczasem każdą z docelowych ról odgrywa fenomenalnie. Nie mając wentylatora, jest absolutnie bezgłośny, do tego wytrzymuje po kilkanaście godzin na akumulatorze i jeszcze potrafi zaskoczyć szybkością w codziennych zadaniach. Tak zaskoczyć, że wielu bezrefleksyjnie przypięło mu łatkę pogromcy wszystkich innych urządzeń, choć jak już zdążyłem wyjaśnić nie jest to zgodne ze stanem faktycznym.
Zobacz: Apple daje, Apple zabierze? Złe wieści o uruchamianiu programów z Intela na M1
No właśnie, co imponuje mi w MBA M1 szczególnie, to optymalizacja w zakresie hardwareu. Przez lata przyzwyczajani byliśmy raczej do systemu, w którym procesory mobilne są, mówiąc niezbyt literacko, przeszczepami z desktopów. Zazwyczaj wyglądało to tak, że producent brał wielozadaniowy rdzeń, po czym ciął w nim napięcie zasilające i siłą rzeczy taktowania, szukając kompromisu między zużyciem mocy a wydajnością (nawet intelowski Ice Lake to konstrukcja w połowie serwerowa). Apple stworzył natomiast chip, który od deski do deski budowany był jako mobilny; biurowo-multimedialny, i to procentuje.
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że M1 zmienił nie tylko moje postrzeganie Maców, ale postrzeganie laptopów w ogóle, co nawiasem mówiąc, implikuje jeszcze jedno: to, jak ważne w projektowaniu elektroniki jest jasne określenie celów. Każdy komputer wszak, choć z definicji wielozadaniowy, kupowany jest z myślą o konkretnym spektrum zastosowań. Niniejszym Apple pokazał zaś, że rozumie tę zależność jak mało kto w branży, a ja żadnej wydanej złotówki niewątpliwie żałować nie mogę.
Tagi: air
apple
roku
być
Strony : [1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] następna »